wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 15: Zadanie specjalne.

Szybuję wysoko nad ziemią, gdzie nie może dosięgnąć mnie moja przeszłość, a z nią całe zło, którego doświadczyłam sama i którym doświadczyłam innych. Wiatr przenika moje ciało, szarpiąc krótkie, znoszone kimono, rozrzucając wokół głowy moje jasne włosy i szepcząc mi do ucha jedno, słodko brzmiące słowo: "Wolność".
Jest tak, jak zawsze tego chciałam, jak zawsze śniłam w ciasnym, ciemnym mieszkaniu w Kirigakure. Ulga sennego marzenia przedłużana w nieskończoność, luksus na który nie mogłam sobie pozwolić w wiosce pełnej ludzi z nienawiścią zaszytą pod warstwą tradycyjnego, paskowanego ubioru. Ludzi w  obmierzłej blaszce ochraniacza, który mianował nosiciela zabójcą przyjaciół w imię legendarnej "Większej Sprawy". Niewolnika wioski, którą w głębi serca kochałam bardziej niż własne życie, o czym przypominają mi delikatne wypukłości blizn zdobiących całe moje ciało.
Jednak dopiero zdrada, ucieczka, zbrodnia ponad wszystkie inne pozwoliła mi poznać to piękne uczucie. Ten dotyk prawdziwej wolności, którego nie mogła przyćmić pieszczota żadnej ludzkiej dłoni, choćby nawet najbardziej czuły dotyk człowieka, którego...
- Ga-chan! Pora lądować!
A niech to.
Jasnowłosa dziewczyna odetchnęła głęboko, delikatnym ruchem ramienia przesuwając jedno z wielkich, choć lekkich skrzydeł, równie filigranowych jak ich właścicielka. Odszukała wzrokiem ciemną figurę swojego nauczyciela na skale pod nią i odchyliła ramiona, zmieniając powolnie zataczane okręgi na coś, co przypominało bardziej kontrolowane spadanie niż szybowanie, którym zajmowała się przez ostatnią godzinę w ramach treningu.
- Z rozłożonymi skrzydłami wyglądasz jak prawdziwa ćma. - rzucił Itachi, opierając się o pień rosnącego na skale drzewa, kiedy za ich pomocą zamortyzowała upadek, lądując twardo na ugiętych nogach. Wstał, obserwując jak strząsa z ramion resztki gęstego dymu po rozwianiu skrzydeł, po czym z mieszanką dumy i szczerej admiracji wyciągnął rękę, aby pomóc swojej uczennicy podnieść się na nogi.
- Zastanawiałeś się kiedyś, Itachi-sensei, skąd wzięło początek moje imię? - zapytała na pozór bez związku, z wdzięcznością przyjmując pomoc i otrzepując drobny pył z nieco luźnych spodni.  Uchiha skinął krótko głową, rozumiejąc do czego dziewczyna zmierzała.
Skrzydła wcale nie były jego pomysłem, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Doszukał się ich, węsząc jakiegoś zastosowania jej umiejętności poza bezpośrednią ofensywą. I owszem, dziewczyna była znana z wielkich skrzydeł, na których szybowała nad - a czasem również przez, jak donosił jeden z raportów - wrogów, kiedy najmniej się tego spodziewali.  Jednak sama Ćma, zapytana w czasie któregoś ze spotkań stwierdziła tylko, że "to wcale nie takie łatwe, jak się wydaje". Dała się jednakże namówić na prezentację i od tej chwili ich trening skupiał się na ich wykorzystaniu.
- Dobrze ci idzie. Robisz szybkie postępy. - pochwalił ją krótko. - Kiedy uda ci się wygrać sparing, trening dobiegnie końca.
- To dość szybko. - zauważyła. Minął tylko nieco ponad miesiąc, odkąd zaczęła szkolić się pod jego czujnym okiem.  Szczerze powiedziawszy, zaczynając pierwszą sesję nie była nawet pewna, czy kiedykolwiek dożyje tego momentu. Jednak po drodze wiele rzeczy zdążyło się zmienić, choć dziewczyna nie poświęcała temu wystarczająco dużo uwagi, aby dostrzec je wszystkie.
- To nie akademia, a ty nie jesteś już geninem. - uciął, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie.
- Racja. Teraz jestem nukeninem. - powiedziała dziewczyna cicho, kiedy zaczęli schodzić do głównej kwatery. Itachi zmarszczył brwi, jednak udał że nie słyszy. Niechcący dziewczyna rzuciła mu w twarz wspomnienia, których nie chciał sobie przypominać. W takich chwilach w jej spuszczonym wzroku i postawie pełnej cichej żałoby widział odbicie tego wszystkiego, czego nie nigdy nie pokazał światu. Zaraz jednak karcił się w myślach, przywołując ich historie i bezlitośnie wyliczając wszystkie różnice. Na ogół wystarczała mu jedna: nienawiść była powodem jej ucieczki, a nie jej konsekwencją. Nie zrozumie twoich uczuć, tak jak ty nie zrozumiesz jej. Więc przestań się łudzić, Uchiha, i wracaj do swojej roli.
- Itachi sensei...? - odezwała się Ćma, przystając z dłonią na klamce.
- Hmm? - mruknął mężczyzna, odwracając się do niej, jednak jego wyraz twarzy widocznie nie był tak nieprzenikniony, jak by sobie tego życzył. Ga najwyraźniej to dostrzegła, bo posłała mu niepewny, ale ciepły uśmiech.
- Dziękuję za trening.
Trzymał się tych trzech słów jak ostatniego kunaia na terenie wroga, kiedy szedł dalej korytarzem, aż usłyszał zamykające się za sobą drzwi i znajomy głos:
- Uchiha, pozwól na moment.
...nie wiem, czemu tak jest. Czasem wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale potem znowu coś się dzieje - coś czego nie rozumiem - i znów stoję na niepewnym gruncie. Zmienia się jak chmury w wietrzny dzień, jeden z tych, kiedy tak świetnie się lata. Równie dobrze można by przez małą szczelinę oglądać wielki obraz: tylko kolorowa plama i świadomość niedosytu. Wygląda, jakby każdym gestem przeczył sam sobie, a jego uczucia nie-
- Ga-chan? - dziewczyna podskoczyła, słysząc przytłumiony głos Konan zza drzwi. Szybko schowała zeszyt pod poduszkę, otwierając książkę.
- Wejdź proszę, Konan-chan! - zawołała, siadając na łóżku z tomikiem haiku w dłoni. Kobieta wychyliła się zza drzwi z wyrazem twarzy, który - według doświadczenia Ćmy - zwiastował delikatnie przekazane złe wieści.
- Ga-chan... Lider chce z tobą chwilkę porozmawiać. - choć dziewczyna doceniała to, że kobieta starała się nadać temu komunikatowi jak najmniej groźny wydźwięk, nie mogła powstrzymać nerwowego zaciśnięcia palców na trzymanej w dłoni książce.
- Już idę. - zapewniła, z sercem w gardle odkładając przedmiot na pościel i wychodząc wraz z drugą kunoichi z pokoju. - Czy coś się stało? - zapytała, siląc się na normalny, konwersacyjny ton. Nie widziała Lidera odkąd pierwszy raz pojawiła się w Akatsuki i obecnie czuła się jeszcze bardziej nerwowa i nieufna, nawet mimo tego, że nie przypominała sobie niczego, co mogłoby ściągnąć na jej głowę gniew Yahiko. No... Może poza okazjonalnymi zamachami na Hidana, ale nie spodziewała się kłopotów z tego powodu.
- Chcemy...To znaczy, Yahiko chce się ciebie o co zapytać. - odpowiedziała kobieta dość wymijająco, jednak Ga nie zdążyła wyciągnąć z niej nic więcej, ponieważ stała już w zasięgu błyszczących dziwnie oczu lidera.
- Kemuri no Ga. - powiedział niemalże oskarżycielsko rudy mężczyzna. Dziewczyna drgnęła nerwowo i wbiła wzrok w podłogę.
- Yahiko-sama... - skinęła głową, skłaniając ją lekko, jednak jej wzrok padł na zajmującą drugie krzesło sylwetkę jej nauczyciela. - Itachi sense..?
- Co ty na to, żeby wybrać się na misję? - przerwał jej bezpardonowo lider, a Ćma niemalże się zachwiała. Nie wiedziała co powiedzieć, kręciło jej się w głowie od tego wszystkiego i może by nawet zemdlała, gdyby nie pocieszający ciężar dłoni Konan, która ścisnęła lekko jej ramię.
- Nie musisz być tak napastliwy. - zwróciła mu uwagę, prowadząc dziewczynę na trzecie, puste krzesło w gabinecie, a sama ustawiła się obok krzesła Yahiko, karcąc go wzrokiem. Ga usiadła powoli i wzięła głęboki oddech, starając się poukładać wszystko w jasnej głowie.
- Nie jestem pełnoprawnym członkiem, czemu miałabym pójść na misję? - zapytała słabym głosem, patrząc to na przełożonego, to na nauczyciela, rozumiejąc coraz mniej z całej tej sytuacji.
- Dobre pytanie, sam chciałbym wiedzieć. - burknął rudowłosy, urażonym spojrzeniem mierząc pozornie spokojnego Uchihę.
- Aby zmierzyć jej umiejętności radzenia sobie w terenie.  - wyartykułował powoli, z lekceważeniem przymykając powieki. Ćma podejrzewała, że robił to aby ukryć narastającą irytację.
- To całkiem dobry pomysł. - powiedziała Konan, nieznacznie zaciskając dłoń na ramieniu Yahiko.
- Ja... To znaczy, też tak uważam. - dodała Ga szybko.
- A z kim chciałabyś pójść? - zapytał ciekawsko lider, ponownie przenosząc swoją uwagę na nią.
- Pójdzie ze mną. - uciął Itachi, nie otwierając oczu. Yahiko zacisnął usta, jednak gdy dziewczyna nie zaprotestowała westchnął głośno i zaczął przekładać papiery.
- Normalnie bym tego nie robił, ale niech wam będzie... - wymamrotał z akompaniamentem szeleszczących dokumentów. - Macie śledzić tego gościa. - powiedział, podając kartkę Itachiemu. - Jest niewygodny, a tak się składa że jest spora cena za jego głowę.
Uchiha przesunął pobieżnie wzrokiem po informacjach zawartych na papierze, po czym podał je dziewczynie.
- Wyruszamy jutro. - powiedział, po czym wstał  i opuścił pokój. Ćma przestudiowała dokument znacznie uważniej, przeczuwając że zadanie odnalezienia go spadnie właśnie na nią.
- Jakieś pytania? - oderwał ją od czytania głos Yahiko, który lustrował ją uważnie, choć niekoniecznie wrogo znad teczki pełnej szeleszczącego papieru.
- Czy on zawsze...?
- Raczej nie. - odparł, kiedy dziewczyna zamilkła, zostawiając wiszący w powietrzu znak zapytania niczym porozumiewawczy sygnał. - Tylko ostatnio coś wydaje się go gryźć.
Ga skinęła głową, po czym zostawiła Yahiko i Konan samych sobie, również opuszczając gabinet. Jednak zamiast do swojej sypialni, zapukałado drzwi Sasoriego.
- Sasori-nii? Mogę wejść?
- Właź, imoto... - usłyszała jego przytłumiony głos, po czym otworzyła ciężkie drzwi, aby zastać mężczyznę jak zwykle pochylonego nad warsztatem. - Stało się coś? Wyglądasz jakby cię mieli wyrzucić za ten cyjanek w herbacie wariata. - rzucił, odkładając śrubokręt i patrząc na nią pytająco.
- Sasori-nii? Mam iść na misję. - powiedziała. Jednak choć starała się, aby jej ton brzmiał naturalnie, nie mogła powstrzymać lekkiego zachwiania głosu. Nie była jeszcze pewna, jak się czuje w związku z tym. Wszystko działo się strasznie szybko, a jej serce ściskało się od mieszaniny strachu, ulgi i ciekawości.
- Gratulacje. No i? - zapytał, opierając się tyłem o warsztat i patrząc na nią wyczekująco.
- Idę z Itachim. - dodała, siadając na dużym stole naprzeciwko rudego mężczyzny.
- Etto... - mruknął, widać niezbyt zachwycony. - Lepsze to niż Hidan. - stwierdził pocieszające, jednak dziewczyna tylko spuściła wzrok na swoje kolana. - Nie powiesz mi, że wolałabyś iść z Hidanem. - powiedział stanowczo, jednak z nutką niedowierzania.
- Nie wiem. - przyznała, krzyżując stopy. - W ogóle nie wiem, co o tym myśleć.
- Najlepiej nie myśleć, tylko się pakować. - poradził jej. - Ile was nie będzie?
- Wyruszamy jutro. - powiedziała, ściskając w dłoni świstek od Yahiko. - Wracamy mniej więcej za tydzień, góra dwa.
- Misja zarobkowa? - domyślił się. Ćma skinęła głową krótko. - To lepiej nie wspominaj o tym Kakuzu, to jego ulubione.
- Nawet nie zdążę. - odparła kwaśno, a Sasori przewrócił oczami.
- Nie masz się czym przejmować. Pójdziesz, wrócisz, zwiedzisz kawałek świata po drodze. - powiedział pocieszająco, podchodząc do dziewczyny i kładąc dłonie na jej ramionach. - Będzie dobrze. - szepnął, nachylając się i składając na jej czole przelotnego całusa. - A teraz uciekaj się pakować. - nakazał.
Ćma kiwnęła głową z bladym uśmiechem i objęła krótko marionetkarza, żegnając się, po czym wyszła. Sasori westchnął ciężko, przytykając dłoń do skroni i potrząsnął czerwoną czupryną, wracając do pracy.
Następnego ranka dziewczyna próbowała przekraść się do pokoju lalkarza, aby jeszcze raz móc się z nim pożegnać, jednak gdy tylko wychyliła się na korytarz, jej plany zostały pokrzyżowane.
- Miałem zamiar cię budzić. - oznajmił burkliwy głos. Widać nie był rannym ptaszkiem, o co zresztą dziewczyna nigdy nie odważyłaby się go posądzić.
- Nie myślałam, że czwarta w nocy kwalifikuje się jako "rano", Itachi sensei. - napomknęła, jednak jej trener najwyraźniej nie był w nastroju do żartów.
- Bardzo zabawne, Kemuri no Ga. - prychnął. - Weź swoje rzeczy i wychodzimy.
- A... A śniadanie? - chwyciła się ostatniej deski ratunku, mając nadzieję odwlec choć trochę porę wymarszu, jednak Uchiha widocznie na to również był przygotowany.
- Zjemy po drodze. - oznajmił, podnosząc dłoń w której trzymał dwa pudełka z jedzeniem. - Bierz rzeczy i wychodzimy.
Z gorzkim poczuciem absolutnej klęski dziewczyna wróciła do pokoju po torbę i pół godziny później byli już w drodze, wlokąc się w chłodnej, porannej mgle.
Nie rozmawiali zbyt wiele w czasie podróży, która równym tempem toczyła się w nieskończoność. Po wschodzie słońca zatrzymali się na śniadanie, a potem żywili się tylko paskami suszonego mięsa w biegu aż do wieczora.
- Tutaj. - rzucił mężczyzna, kiedy znaleźli się w niewielkim miasteczku. Skinął głową w stronę niewielkiego zajazdu, kierując tam swoje kroki. Ćma, zbyt zmęczona aby protestować, podążyła za nim. - To sprawdzone miejsce. - wyjaśnił, kiedy już zapłacili za nocleg i odebrali klucze do pokoju, "tego co zawsze", jak z kamienną miną poinformowała ich podstarzała recepcjonistka. Płaszcz Itachiego wydawał się nie robić na niej najmniejszego wrażenia, choć zmierzyła dziewczynę dyskretnie ciekawskim wzrokiem. Widać spodziewała się raczej wielkiego półrekina w czarnym płaszczu zamiast drobnej kobietki w przykrótkim kimonie, jednak wszelkie komentarze zachowała dla siebie - rozsądna taktyka przy goszczeniu członków Akatsuki.
- Łazienka po lewej, jeśli chcesz skorzystać z łaźni to musisz zejść na dół. - wyjaśnił sucho Uchiha, kiedy weszli do przydzielonego im pokoju. Bez krępacji rzucił torbę na matę bliżej drzwi i ściągnął płaszcz, z westchnieniem siadając na posłaniu. Po chwili wyciągnął kunai wraz z ostrzałką, aby zająć czymś ręce, kiedy dziewczyna zostawiła bagaż na swojej macie po drugiej stronie pokoju i zniknęła w łazience z hotelową yukatą.
Nie zauważył nawet, kiedy zasnął z bronią wciąż w półotwartej dłoni, ale obudził się dopiero w środku nocy, okryty troskliwie płaszczem i z kunaiem odłożonym do leżącej nieopodal torby.
- Nie jestem dzieckiem. - wymamrotał niezbyt przytomny i chwycił po omacku swoje kimono, zataczając się po ciemku do mniejszego pomieszczenia, gdzie przebrał się i przygotował do snu. Dopiero kiedy wyszedł z łazienki i zaczął skradać się z powrotem do swojej maty, zauważył, że łóżko Ga jest puste.
- Ga-chan...? - rzucił w ciemność przed sobą, rozglądając się jak dziecko we mgle. Już zaczął się denerwować, kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk tłumionego szlochu dobiegający zza uchylonych drzwi balkonowych.
- Coś się stało? - zapytał, kiedy po otworzeniu drzwi na oścież zastał Ćmę siedzącą na podłodze, z podkulonymi nogami. Jej ramiona się trzęsły, choć wieczór był raczej ciepły i nawet mimo zaspania Itachi odgadł, że to ona płakała.
- Nie możesz spać? - dopytywał się. Pokiwała głową, obejmując kolana. Czasami zdarzało się, że nie mogła zasnąć i zwykle szła wtedy do Sasoriego. Teraz jednak była daleko, daleko od swojego "brata" i nie mogła powstrzymać łez, które wzbierały w jej sercu tyle lat.
Mężczyzna westchnął, siadając obok niej.
- Wszyscy coś straciliśmy, Ga-chan. Nie płacz. - pocieszał ją, niepewnie odgarniając kosmyk szarawych włosów z jej zaczerwienionej, wilgotnej od łez twarzy. Zacisnęła powieki, odwracając od niego głowę, a on poczuł nieznaczne ukłucie bólu na widok znajomego gestu: Sasuke też nie znosił, gdy widział jak płacze...
Zaraz jednak dziewczyna niepewnie się do niego przysunęła, dotykając rozgrzanym policzkiem jego nieruchomej dłoni. Jak to jest, że w nocy łatwiej jest okazywać takie emocje...?
- Chcesz, żebym cię przytulił? - zaproponował miękko, niemalże szeptem, nieznacznie głaszcząc kciukiem twarz, którą ufnie wtuliła w jego rękę. Wsłuchiwał się chwilę w jej nierówny oddech, zanim powoli kiwnęła głową. Objął ją ostrożnie, a ona po chwili oparła się o jego ramię, rozluźniając spięte do granic bólu mięśnie. Wydała z siebie przerywane westchnięcie i znieruchomiała na moment, aż jej oddech się nie wyrównał. Wtedy odchrząknęła cicho i wyprostowała się, wstając.
- Dziękuję. - powiedziała z wdzięcznością. - Pójdę się położyć. - Mężczyzna pokiwał głową, po chwili również stając na nogi.
- Ja też już idę. Dobranoc.
Obydwoje obudzili się bardzo późno i wyszli z zajazdu w wielkim pośpiechu. Nie rozmawiali o tym, co wydarzyło się na balkonie, jednak napięcie towarzyszące im od początku podróży wydawało się opaść.
Trzy kolejne dni kluczyli na granicy rzadkiego lasu, poszukując śladów mężczyzny, którego mieli wyeliminować. Dwa razy dziennie przystawali, aby zjeść i aby Ćma mogła skoncentrować się na wykrywaniu jakichkolwiek wskazówek na temat tego, w którą stronę udała się ich ofiara.
- Głowa mnie od tego boli. - poskarżyła się dziewczyna po wyznaczeniu kierunku, z którego wyczuwała obecność mogącą być obiektem ich misji.
- Mało jesz. - zwrócił jej uwagę Uchiha. Kiedy nie odpowiedziała, podał jej ciemną pigułkę. - Trzymaj. Pigułka żywnościowa.
Przyjęła ją z bladym uśmiechem, jednak zaraz się zatrzymała, zwężonymi oczyma wodząc wokół nich.
- Piętnaście metrów na trzecią. Chyba przeczuwa pościg. - wymamrotała, obserwując zmrużonymi oczami coś, co tylko ona mogła dostrzec.
- Pójdę przodem. Zaczaisz się po mojej lewej i wykonasz atak z zaskoczenia. - poinstruował ją, celowo nie uściślając kiedy i jak ma zaatakować: to miała być część jej sprawdzianu.
Kiwnęła głową, skradając się szybko w stronę przeciwnika, a Uchiha puścił się biegiem, po chwili wyskakując na niewielką polanę, gdzie obozował ich przeciwnik, Tsuta Urushi. Najwyraźniej dziewczyna miała rację, bo mężczyzna z zielonkawymi włosami bez trudu odparował jego atak szerokim cięciem katany. Stali teraz naprzeciwko siebie, mierząc jeden drugiego podejrzliwym wzrokiem.
- Gdzie dziewczyna? - warknął zaatakowany szorstkim głosem. Jego strój nie przypominał rynsztunku żadnego ze znanych Itachiemu krajów. Kiedy nie zareagował, zielonowłosy uśmiechnął się kpiąco. - Widzieli was razem. Za jej głowę jest okrągła sumka. - Z jego gardła wypełzł nieprzyjemny chichot, a Itachi się skrzywił. Co za paskudny typ...
- Nie zobaczysz nawet jej cienia. - odparł chłodno, czym zyskał jedynie kolejną, zasuszoną namiastkę śmiechu. Przeciwnik bez trudu uniknął jego genjutsu, jednak Uchiha zauważył już sunącą w jego stronę smużkę dymu. Przymrużył oczy, przekonany o swojej przewadze, i wtedy Tsuta posłał mu wyjątkowo paskudny uśmiech. Z przerażającą pewnością Akatsuki zdał sobie sprawę, iż typ od początku wiedział, że Ga ukrywa się w pobliżu.
- Będzie z niej piękna sakiewka ryo. - warknął, posyłając szeroki wachlarz ciężkich senbonów w Itachiego i ukrytą kawałek dalej Ćmę.
Na chwilę wszystko wydawało się zamazane. Poczuł ostry, paraliżujący ból w klatce piersiowej i usłyszał przeszywający krzyk dziewczyny, tak blisko, że niemalże mógł jej dotknąć. Chyba na chwilę nawet stracił przytomność, bo dalej pamiętał już tylko jej cichy szloch, kiedy usiłowała go podnieść.
- Ty idioto... Nie umieraj! - łkała, zaciskając kurczowo palce na jego pokrwawionej szacie. Widać senbony miały w sobie małą "niespodziankę", bo nie był w stanie nawet uchylić powiek. - Ty skończony idioto... - szeptała bez tchu.
I jak ja teraz przekonam lidera, że to nie ja go zabiłam...?

=====
JAK JA CHOLERNIE NIE ZNOSZĘ TEGO ROZDZIAŁU TO JEST PO PROSTU HISTORIA.
Jest okropny, zły i paskudny, a na dodatek pod koniec pisany na kompletnym bezweniu.
Możecie mnie ukrzyżować.
A tak poważnie, to zupełnie nie jestem zadowolona z końcówki. Od sceny balkonowej miałam problemy z pisaniem tego, ale deadline mnie gonił i nie miałam czasu poczekać jeszcze jeden dzień, aż mi się wszystko wyklaruje. Tak więc oddaję w Wasze ręce tego małego potworka (który i tak obejmuje tylko 4/7 początkowego planu, bo wiedziałam, że inaczej się nie wyrobie i powiesicie mnie na własnych flakach).
PS: Zdziwieni, że z nim wysłałam małą Ćmę na misję? Mówiłam, że odpowiedź jest logiczna :D

Oka-san

7 komentarzy:

  1. Nie mam co powiedzieć, chyba mogę jedynie wspomnieć tutaj w komentarzu, że supi rozdział. Czekam na dalszą akcję... To SasoGa... nołp >:I Stop pseudo-kazirze! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. A weź idź! Myślałam, że dlatego się pytasz bo odpowiedź nie jest aż tak oczywista no jeju :P
    Rozdział (jak zwykle) bardzo ciekawy, świetnie napisany no i baardzo długi! Plus było bardzo dużo Itachiego no i ItaGa :D także tyle..rozdział jest pro więc nie wiem co Ty do niego masz. Ale końcówka...napisana dobrze, ale kurde,w którą stronę tu fabuła poszła?? Co to ma być?! Eh... Do następnego rozdziału moja droga! Pozdrawiam i życzę multum weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział podoba się wszystkim poza mną, więc chyba nie jest zły... No cóż, paranoja autora. Było ItaGa, owszem, ale również SasoGa i wskazówki HidaGa, ponieważ..
      *werble*
      ...ponieważ jebać biedę, dlatego.
      Końcówka jest konfundująca i właśnie taka miała być, a są ku temu dwa powody:
      1. Nie miałam poskręcanego pojęcia jak to napisać
      i 2. Uwielbiam robić cliffhangery, MUAHAHAHAHAA!
      Cieszę się, że rozdział się podobał c:
      PS: Prawdopodobnie czekam na Twoje komentarze nawet bardziej niecierpliwie niż Ty na rozdziały i to chyba jest dziwne.
      PS2: Następny rozdział może pojawić się w nieokreślonym momencie sierpnia albo dopiero na początku lipca, bo czeka mnie sporo podróży i nie zawsze będę miała internet. Sorkia.

      Usuń
    2. No niestety muszę się pogodzić z tym długim czekaniem :/ Myślałam, że skoro wakacje to będę miała masę czasu, ale okazało się, że jednak nie jest tak różowo xD Wiele blogów zaczęłam czytać, a tylko na dwóch jestem na bieżąco :D Of kors jeden z nich to ten ;3 Prawdopodobnie lepiej by się czekało gdyby nie taki koniec :/ A tak w ogóle to czekając na ten rozdział przeczytałam sobie wszystko jeszcze raz ( i właśnie zamiast nadrabiać inne blogi to ja w kółko czytam Twój i żalę się, że mam tyle zaległości) no i polubiłam HidaGa i to nawet bardzo xD Myślałam, że może wyślesz Ga na misję z nim, ale Itachi oczywiście pasuje mi jak najbardziej. Ból, że nie trafiłam chociaż w sumie w jakimś komentarzu wspomniałam o Itachim xD no nie ważne! Także więcej ItaGa i HidaGa <3 a co do SasoGa to kurde...wspominałaś, że relacja między nimi jest jak brata i siostry, ale ja cały czas mam wrażenie, że Sasori coś do niej czuje. Taka sytuacja o.O

      Usuń
    3. Problem z tymi paringami polega na tym, że wszyscy trzej w pewien sposób ją kochają - każdy po swojemu. Spokojnie, rozwinę ten wątek w kolejnym rozdziale.
      PS: W poprzednim komentarzu powinno być "na początku września" zamiast "na początku lipca". Mózg mi się przegrzał.
      PS2: Widziałam, że piszesz z FT. Jak skończę tego bloga to mogłybyśmy zrobić jakiś collab. Co ty na to?

      Usuń
    4. O! Chętnie, świetny pomysł :D Chociaż wizja końca tego bloga już tak świetna nie jest ;/
      Domyśliłam się, że niestety chodzi o wrzesień ;c Ze względu na koniec tego rozdziału będę czekała naprawdę niecierpliwie xD
      A jeszcze co do SasoGa to miłość Sasoriego jest bardziej braterska czy tak bliżej nieokreślona? xD Bo już nie wiem który paring to mój ulubiony!

      Usuń
  3. Wybacz mi ten niekończący się spam pod Twoim komentarzem, ale chciałam Cię nominować do Liebster Award xD (nie bij!)
    http://lucy-heartfilia-fairy-tail.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń