wtorek, 1 września 2015

Rozdział 16: Odpowiedzialność.

Bez kluczenia i poszukiwań trafienie do najbliższej gospody zajęło im mniej niż godzinę, kiedy już paraliżująca toksyna straciła swój obezwładniający efekt. Itachi, rozebrany z czarnego płaszcza organizacji i z opuszczoną głową opierał się na sporo niższej od siebie dziewczynie, ledwo wlokąc jedną stopę za drugą. Ćma nie narzekała. Zaciskała tylko zęby za każdym razem, kiedy mężczyzna tracił rytm kroków i zaczynał się zataczać.
W końcu posadziła go na wysokim łóżku w wynajętym pokoju i zaczęła tamować leniwy krwotok z przebitych ciężkimi senbonami pleców. W pokoju panowała absolutna cisza, może poza okazjonalnym westchnieniem Ga i syknięciami bólu powoli odzyskującego przytomność Uchihy.
- Kretyn z ciebie. - zakomunikowała cicho, kiedy udało jej się wyciągnąć resztki igieł spomiędzy jego żeber. Zwilżoną szmatką oczyściła ostrożnie rany oraz pokrytą krwawą czerwienią skórę. Itachi usiłował zebrać rozbiegane myśli, wlepiając zamglony wzrok w jej plecy, kiedy skończyła go opatrywać. Jednak każda próba podjęcia spójnego toku myślowego kończyła się powrotem jednego, natrętnego wspomnienia: wystraszonej szarowłosej dziewczyny, która przyszła do izolatki zamiast Konan, aby oczyścić cięcia jego partnera. Teraz, kiedy składała pozostałe bandaże i obmywała dłonie z jego juchy, z tyłu jego głowy czaiło się jedno spostrzeżenie.
- Zmieniłaś się, Ga-chan. - powiedział nieco mamrotliwie, ostrożnie prostując się na skrzypiącym materacu. Dziewczyna zamarła na moment.
- Arigato. - rzuciła przez ramię, ale nie obróciła się. Spojrzała na niego dopiero, kiedy jęk starych sprężyn uświadomił ją, że mężczyzna wstał. Fakt, że wcześniej tego nie zauważył wprawiał go w zdziwienie pomieszane z zażenowaniem. Powoli zaczął przypominać sobie historie, które słyszał kiedy zbierał informacje na temat swojej przyszłej uczennicy.* Krótkie przebąknięcie o jej chłodnej kalkulacji od Kakuzu, pobieżne wspomnienie Konan o ukrywaniu się przed Hidanem i jego własne wrażenia z dnia, w którym pierwszy raz na siebie wpadli. Teraz z tej strachliwej, nerwowej dziewczyny przez kilka miesięcy wyrosła dzielna, stanowcza kobieta.
- Itachi-sensei. - Jej głos wyrwał go z zamyślenia i uświadomił, że z siedzenia na łóżku nagle znalazł się tuż przed pełną cichej urazy dziewczyną. - Nie musiałeś mnie bronić.
- Nie mógłbym obronić nas oboje. - chrypnął, zionąc krwią. Uszkodzone igłami płuca piekły jak szlag przy każdym oddechu i zwiastowały tygodniowe plucie czerwienią. Jasnowłosa zacisnęła zęby.
- Widziałam pociski. Zdążyłabym ich uniknąć. - powiedziała gniewnie. Itachi próbował odpowiedzieć, ale zakrztusił się i zachwiał, opierając dłonie dla równowagi o niewysoką komodę za plecami Ćmy, która bez wahania podtrzymała go i nakryła jego usta czystym bandażem, który zaraz pokrył się świeżą posoką.
Nie przyznałby się do tego przed Ga - choć bystra kobieta pewnie zdążyła to już wyczuć - ale sam nie rozumiał odruchu, który bez zastanowienia popchnął go, aby własnym ciałem zasłonić towarzyszkę.** Czuł się jednak winny, że naraził ją na niebezpieczeństwo. I choć wszystkie okoliczności przemawiały na jego usprawiedliwienie, nie był w stanie pozbyć się tego gniotącego wnętrzności poczucia winy. To on upierał się przy misji. On wydawał rozkazy, on popełnił błąd. Dziewczyna też jest poszukiwana, jak mógł o tym zapomnieć? A ich przeciwnik był silny...
- Co się stało... Z Urushim...? - zapytał, kiedy otarła krew z kącika jego ust.  Dalej przechodziły ją ciarki, kiedy o tym myślała. Świst broni lecącej w jej kierunku, wytrzeszczone z bólu oczy jej nauczyciela i mdląco jaskrawa nić krwi wydobywająca się z jego bladych ust... A potem tylko wściekłość przemieszana z rozpaczą oraz cichym akompaniamentem łamanego bez oporu karku i padającego na szeleszczącą cicho trawę ciała łowcy głów.
- Martwy. Spieniężony. - rzuciła krótko, z nieznacznie ściągniętymi brwiami zmywając smugi krwi z jego podbródka. Nie chciała dać po sobie poznać, jak wielkim strachem napawało ją to wspomnienie. Chaos, kompletny chaos, zarówno w sercu jak i w głowie.
- Kemuri no Ga... - usłyszała swoje imię i podniosła głowę, napotykając błyszczące niczym w gorączce oczy Uchihy. - Dziękuję. - szepnął cicho i pochylił się nad nią, sam nie będąc do końca pewien, co właściwie robi. Dziewczynę przeszedł dziwny dreszcz.
- Powinieneś się położyć. - powiedziała szybko, wycofując się w stronę łazienki. Splotła nerwowo dłonie za plecami, czując się nietypowo skrępowana. - Poradzisz sobie, prawda Itachi-ssensei? - zapytała. Mężczyzna skinął głową nieprzytomnie, czując nieprzyjemne ciepło w okolicach żołądka. Dziewczyna odetchnęła nerwowo i chwyciła pełną czerwonawej wody miskę, znikając po chwili w mniejszym pomieszczeniu.
W nocy Itachi długo nie mógł zasnąć, leżąc na brzuchu i wpatrując się nieruchomo w noc. Głuche pulsowanie nie było aż tak silne aby uniemożliwić sen, jednak ten po prostu nie nadchodził, zostawiając mężczyznę sam na sam z własnymi myślami. Kilkakrotnie miał ochotę zwrócić się do śpiącej kilka metrów za nim Ćmy***, jednak zawsze zmieniał zdanie w ostatniej chwili. Nie powinien denerwować jej bardziej. Z niespokojnymi myślami krążącymi mu nad głową jak stado sępów i nieznośnym ciężarem w piersi zapadł w niespokojny sen.
Po porannej zmianie opatrunków i umiarkowanie spokojnym, acz milczącym śniadaniu dwójka nukeninów ruszyła w podróż powrotną. Ze względu na dużą ilość czasu oraz powolny powrót Itachiego do zdrowia nie było im spieszno. Poruszali się w równym tempie, przestając w mniejszych miasteczkach i nocując w przydrożnych gospodach. W jednej z mijanych wiosek trafili nawet na lokalny festyn, gdzie oczarowana kolorowymi lampionami i stoiskami sprzedawców najdziwniejszych rozmaitości Ga spędziła chyba najbardziej beztroskie popołudnie w swoim młodym życiu.
Szczególnie pochłonęło ją stoisko oferujące rozmaite kosmetyki, gdzie spędziła dobre pół godziny, podziwiając z nieco dziecięcym zachwytem cudownie żywe kolory lakierów do paznokci, pozamykane w maleńkich buteleczkach. Itachi wodził za nią wzrokiem, kiedy dryfowała jak biała chmura przez kolorowe ulice. Widząc rozmarzoną minę dziewczyny i narastającą ciekawość sprzedawcy, mężczyzna dyskretnie zgarnął uczennicę, proponując skosztowanie dango ze stoiska za rogiem ulicy. Ga zgodziła się ochoczo i ruszyła przodem, a on dołączył do niej kilkanaście minut później, starannie nie wspominając o przyczynie zwłoki.
Dwa dni później znaleźli się u drzwi siedziby głównej organizacji. Stan Itachiego znacznie się polepszył, choć wciąż nie sypiał na plecach, a z Ćmy opadły emocje i powróciła do swojego zwykłego, flegmatycznego spokoju. Zgodnie przekroczyli próg kryjówki, udając się do gabinetu lidera - każde z mocnym zamiarem postawienia na swoim.
Itachi zapukał do drzwi i odczekał chwilę, po której usłyszał dość rozkojarzony głos Yahiko.
- Otwarte! Znaczy się, wejdź! - zaplątał się mężczyzna. Shinobi i kunoichi wymienili krótkie spojrzenia, po czym rzeczywiście weszli. Konan stała blisko oparcia fotela, na którym zaaferowany rudowłosy trzymał wyschnięty pędzel. Oboje wydawali się nieco podejrzanie przejęci leżącymi na biurku papierami (rutynowe kosztorysy Kakuzu, jak z cichym rozbawieniem zauważyła dziewczyna). ****
- Nie przeszkadzamy? - zapytał niewinnie mężczyzna, zyskując pełen cichej groźby wzrok przełożonego. Kobiety porozumiały się spojrzeniem.
- Skąd. - zapewnił Yahiko, obracając narzędzie w dłoni. - Jak misja? Egzamin zdany? - odciął się.
- Wykonana i zdany. - odparował spokojnie Itachi, kładąc sakiewkę ryo na biurku przed nim. Lider zważył ją w dłoni i powiódł lekko zdziwionym spojrzeniem między powściągliwie zadowoloną z siebie Ga a profesjonalnie spokojnym Uchihą.
- Żadnych trudności? - rzucił bardziej z rutyny niż niedowierzania. Itachi znów poczuł, jak w jego żołądku formuje się lodowy supeł. Jest odpowiedzialny, powinien zdać raport. Jednak zanim otworzył usta, odezwała się jasnowłosa.
- Żadnych, Yahiko-sama. - zapewniła, prostując się dumnie. Mężczyzna spojrzał na nią przelotnie,  po czym skłonił się kurtuazyjnie.
- Za pozwoleniem... Zostawiam Kemuri no Ga aby zdała dokładny raport. - powiedział nieco sztywno, chwilę później obracając się na pięcie i opuszczając pomieszczenie.
Choć nieco skołowana nagłą ucieczką nauczyciela, dziewczyna nie okazała zdziwienia. W imię świętego spokoju zdała ściśle służbową relację z całej misji, ignorując znaczące spojrzenia domagającej się szerszych zwierzeń Konan. Takie tematy na ogół zostawiały do omówienia w kuchni, gdzie nikt nie wchodził im w paradę i mogły gadać o wszystkim, co przyszło im na myśl. Dla Ćmy, która nigdy nie przeżywała takiej interakcji, było to niesamowite doświadczenie. Teraz jednak zaczęła reagować jej wrodzona nieufność i zastanawiała się, czy aby na pewno powinna wtajemniczyć starszą kunoichi we wszystkie niuanse wyprawy.
Z ciężkim westchnieniem jasnowłosa weszła do swojego pokoju i odłożyła torbę obok szafy, aby nie zapomnieć jej rozpakować. Bezwiednie potarła bladą skroń, wbijając zamyślony wzrok w gładką, chłodną pościel.
- Nie musiałaś tego robić. - usłyszała z boku stanowczy głos.
- Ty też nie. - odgryzła się, odwracając szybko w stronę ciemnej figury Itachiego, opierającego się o ścianę obok jej regału z książkami. Zacisnął nieznacznie usta, odsuwając się od niej i wykonując drobny ruch dłonią, w której trzymał podłużny pakunek.
- Przyniosłem ci książkę. - rzucił chłodno. Nie wiedział, jak inaczej ją przeprosić. Słowa nie wydawały się wystarczające w świecie notorycznych kłamstw. Dziewczyna w odpowiedzi jedynie zacisnęła pięści.
- Nie chcę twoich książek! - syknęła, postępując krok w jego stronę i celując palcem w jego pierś. - Nie jestem dzieckiem...
- Zapominasz się, Kemuri no-
- SŁUCHAJ MNIE! - wrzasnęła, gwałtownie odrzucając wyciągnięte wcześniej ramię w tył. Książki, do tej pory stojące spokojnie na półce z furkotem przeleciały tuż obok ich głów. Mężczyzna zesztywniał, po czym wyciągnął przed siebie ręce w uspokajającym geście, jednak Ćma nic sobie z tego nie robiła.
- Nie potrzebuję twojej ochrony! - krzyczała, podczas gdy coraz więcej przedmiotów w pokoju zaczęło niebezpiecznie zmieniać położenie.
- Ga-chan...
- Blisko dwie dekady***** w Chi no Kiri, Wiosce Krwawej Mgły! Rozbiłam więcej rodzin, niż w życiu zdążyłeś poznać! - kontynuowała swój gniewny monolog. Itachi skulił się nieco, słysząc jej oświadczenie, ale udało mu się nie stracić zimnej krwi. Jego serce ściskało się boleśnie, kiedy w spojrzeniu jasnowłosej poza wyrzutem dostrzegł całą rangę innych uczuć: od bólu aż po strach.
- Zabiłam... zabiłam ich wszystkich.... - szepnęła nagle, kuląc się i oddychając coraz ciężej. Uchiha chwycił ją pod łokcie, chroniąc przed osunięciem się na podłogę. Rozmaite przedmioty furkotały wokół nich jak w cichym huraganie, który nasilał się w miarę pogorszenia stanu Ćmy.
- Ga-chan, patrz na mnie! - rozkazał z wyraźnie wyczuwalną w głosie paniką. Zmusił ją do podniesienia objętej ramionami głowy. Twarz dziewczyny wyglądała jak żywy obraz paniki: zwężone do granic możliwości źrenice i płynące po zaczerwienionych policzkach łzy strachu.
- Nie... mogę... - dyszała, nieprzytomnie wodząc wzrokiem wokół. - Boję się... - jęknęła, zaciskając dłonie na nadgarstkach obejmującego jej twarz mężczyzny. Zapętlała się we własnym strachu, nie mogąc opanować latających wokół nich rzeczy, a im bardziej się bała, tym szybciej latały one po pokoju.
Itachi starał się zachować spokój, ale nie było to łatwe, kiedy nad głową latała ciężka figurka rekina, na dodatek z prędkością zdolną przetrącić komuś kark. Bez przerwy patrzył dziewczynie w oczy i mówił do niej, jednak nie odnosiło to skutku. Ćma traciła kontrolę nad swoim oddechem, hiperwentylowała się i dławiła własnymi łzami.
Mężczyzna czuł się kompletnie bezradny. Jedyne, co mógł w tej chwili zrobić, to zostać z nią i dopilnować, aby nie zrobiła sobie krzywdy - ewentualnie udzielić pomocy, jeśli straci przytomność. Chyba, że...
Zanim zdążył uświadomić sobie, jak niedorzeczny jest pomysł który właśnie wskoczył mu do głowy, było już za późno. Poruszył się, wykorzystując niewielki dystans między nimi, a huk upadających na ziemię książek i brzęk łamiącej się figurki były ostatnim co pamiętał. Później był już tylko słony posmak łez i miękkie ciepło warg Ga, na których złożył iście kretyński, nagły pocałunek.

+++++++
*Pamiętacie, kiedy Ćma szła na pierwszy trening? Rozdział bodajże 8. Kiedy wyszła z izolatki Kisame wspominał ten właśnie "wywiad środowiskowy" Itachiego; teraz już wiecie co za tajemniczy "ktoś", który pytał o dziewczynę.
**W pierwszej serii Sasuke zasłonił w podobnych okolicznościach Naruto. Widać w rodzinie nic nie ginie :)
***Gwoli ścisłości: łóżka były dwa i stały w odległości kilku metrów od siebie. Ćma też wtedy nie spała, nawiasem mówiąc.
****Dajcie spokój, kto normalny by to czytał?! Kiepska przykrywka, Liderku.
*****"Blisko dwie dekady" może oznaczać zarówno 17 jak i 21 lat. Jak obstawiacie, ile lat ma wiotka Kemuri no Ga? (skoro kanonem okazało się ItaGa, muszę mieć jakiś inny sposób, żeby Was pomęczyć <3 )
+++++++

Jak widzicie, dodałam sekcję Komentarz Autora. To opowiadanie aż się roi od nawiązań, z których czasami jestem bardzo dumna, innym razem mam po prostu obserwację dotyczącą konkretnego zdania którą chcę się podzielić, a nie mogę wszędzie wstawiać nawiasów - psułoby to atmosferę opo, które z założenia jest dramatem.
Zmiany, zmiany! Musiałam porzucić część moich hobby w celu lepszego skupienia się na moich projektach literackich, ale tych zamiast ubywać, ciągle przybywa. W kolejce do napisania, dokończenia i ewentualnej publikacji stoi historia drugiego OC z Naruto, z Tokyo Ghoul, dwuksięgowy collab z Fairy Tail (pamiętam o tobie, Cath. Mam już prawie zaprojektowane OC i zaczątek historii, ale będę potrzebowała pomocy), moja oryginalna powieść oraz kilka mniejszych, które też chciałabym zamknąć. Moja wyobraźnia jest stanowczo nadpobudliwa.
Swoją szosą udało mi się namówić koleżankę, która szalenie lubi ten okaz mojej grafomanii, aby smarnęła fanarta Ćmy.

Oto on, autorstwa Skandalicznej Panny Lucy. Podziwiajcie go, a ja w tym czasie wymknę się tylnymi drzwiami i więcej mnie nie zobaczycie, muahahaha. Następny rozdział przed końcem września.

1 komentarz:

  1. Ohohohohohohohoh :3
    Po kolei
    Fanart niesamowity. Te oczy...Niektórzy naprawdę mają talent.
    No a rozdział...Jejku, za ten koniec dam Ci 10/10 (bo więcej nie można). Z jednej strony spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale jednak mnie to zaskoczyło w pewnym stopniu. Ga rzeczywiście trochę się zmieniła...jest bardziej wredna xD No może nie wredna, ale asertywna. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Ćmy na to co się stało. Ohohohohoho <3
    Aż ciężko uwierzyć, że pozostało tylko 9 rozdziałów do końca...:'(
    W ogóle Itachi dający książkę jako prezent na przeprosiny :3 No i ten rekin...haha.
    Dużo, weny, czasu i wszystkiego co jest Ci potrzebne do napisania siedemnastki xD
    Aa, co do Fairy Tail to cieszę się, że o mnie pamiętasz ;)

    OdpowiedzUsuń