poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 8: Nowy nauczyciel.

- Konan mówi, że niedługo będziesz zaczynać trening. - powiedział Kisame, próbując usiąść na łóżku. Minęło już kilka dni odkąd wrócili i wciąż dochodził do siebie pod troskliwym okiem Ga, która czuła się odpowiedzialna za sławnego Mistrza Miecza z Mgły. Stała teraz przy nim, podtrzymując go.
- Doprawdy? - zapytała dziewczyna. Ostatnio sporo ludzi wróciło z misji i zastanawiała się, który z nich będzie jej nowym trenerem. Sasori no Danna twierdził że to nieistotne, ponieważ to samym treningiem powinna się martwić. - Czas najwyższy, wydaje mi się.
- Denerwujesz się, Pięknooka? - powiedział mężczyzna spokojnie. Nawet ją lubił. Podobało mu się jej poczucie humoru, a jednocześnie była delikatna i trochę nieśmiała.
- Nie. Nie wiem. - wzruszyła ramionami - Może troszkę. - W rzeczywistości, Ćma martwiła się o to odkąd dołączyła do Akatsuki. Nie była jeszcze pełnoprawnym członkiem, nie miała pierścienia ani płaszcza i nie dostanie ich dopóki jej trener nie zadecyduje, że jest gotowa. Czasem wątpiła, czy kiedykolwiek to nastąpi.
Kisame patrzył na nią przez chwilę w zamyśleniu. Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć jej, że ktoś o nią pytał. Mistrz Miecza postanowił zachować ciszę. W gruncie rzeczy, już niedługo sama się o tym przekona.
- Nie martw się, Ga-chan. Dasz sobie radę. - mężczyzna poklepał ją po głowie z uśmiechem.
- Jeszcze dzień i każesz mówić jej do siebie "wujku". - Konan weszła do pokoju z na wpół kpiącym, na wpół ciepłym uśmiechem. - Starczy ćwiczeń na dzisiaj, rekinie. A jeśli chodzi o ciebie, mała... - odwróciła się do Ćmy - Szykuj się na swój pierwszy trening. Za pół godziny odbieram cię z pokoju.
- Dobrze, Konan-chan. - dziewczyna cicho opuściła izolatkę.
- Nie wydaje mi się, aby akurat ON był najlepszym pomysłem. - stwierdził mężczyzna.
- No cóż, on ma trochę doświadczenia z młodymi ludźmi. - kobieta wzruszyła ramionami. - Nie zabije jej, wiesz o tym.
- Ta, ale i tak mam przeczucie, że to będzie ciężka relacja.
Cholera, pomyślała Ga, kręcąc się nerwowo po pokoju. Co ma niby zrobić, naostrzyć kunaie? Nawet żadnych nie używała. Dziewczyna odetchnęła głęboko. Dobra, bądźmy racjonalni. Po pierwsze, musi sprawdzić bandaże. Ćma upewniła się, że wszystkie są porządnie zawiązane, po czym przeszła do kolejnego kroku - dobrze zawiązanego kimona. Umarłaby ze wstydu, gdyby spadło jej z grzbietu. I w końcu trzeci krok: uspokoić się, do licha. Nerwowość była normalna w takiej sytuacji, jednak w jej przypadku oznaczała, że wszystko wokół będzie latać - dosłownie. Dwie książki już zdążyły wystrzelić z półki i wylądować pod ścianą, uderzając w nią najpierw. Dziewczyna podniosła je i położyła na miejsce. Dostała je od innych. Jedna od Sasori no Danna, mały tomik poezji z dedykacją: "Zobaczmy jak długo to przetrwa.". Dwie od Konan, pierwsza o origami i druga z haiku. Kolejna od pana Kakuzu. Dał jej ją któregoś dnia, starą i ciemną, mówiąc "Znalazłem ją w jakiejś starej skrzyni; weź ją jak chcesz." Wszyscy twierdzili, że był zaskakujący akt hojności. Ostatnia była od Hidana, ale Ga była zbyt przerażona, by ją otworzyć. Miała ślady krwi na okładce.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Gotowa, ćmo książkowa? - Zapytała Konan, wchodząc.
- Bardziej gotowa już nie będę. - odpowiedziała dziewczyna, zyskując tym samym kolejny uśmiech.
- No to chodźmy. Będziesz trenować na zewnątrz, więc muszę pójść z tobą.
- Na zewnątrz? - Ćma zestresowała się jeszcze bardziej.
- Tak, ale nie martw się. Twój nowy sensei będzie z tobą, wiesz przecież.
- Wiem... a swoja drogą, kto-
- No, to jesteśmy. - Konan przerwała jej. Została poproszona, aby trzymać to w tajemnicy, choć musiała być przez to nieco szorstka. - Powodzenia. Nie zapomnij przyjść później na obiad.
- Nie powinnam przyjść wcześniej żeby ci pomóc?
- Dam radę. Ty lepiej trenuj. - I kobieta zwyczajnie znikła, zostawiając Ga z wiatrem wiejącym i bawiącym się jej włosami. Rozejrzała się, ale nie zauważyła nikogo. Po prostu świetnie, powiedziała sobie. Teraz jestem sama, a mój nauczyciel spóźnia się albo planuje atak z ukrycia. Cudownie.
Usiadła przy wejściu, wciąż obserwując otoczenie. Myśl, mała Ćmo, myśl. To musi być test, na pewno. Ale co za test bez reguł? Dziewczyna westchnęła. Zapowiadało się dużo gorzej niż mogła się spodziewać.

No dawaj, zobaczmy co teraz zrobisz, pomyślał mężczyzna kryjący się w krzakach. Widział jej przybycie i teraz czekał na kolejny ruch. Ćma, choć nieświadoma jego obecności, nie kazała mu czekać. Niedługo wzięła głęboki wdech i skoncentrowała się. Mężczyzna usiłował zachować spokój, aby nie mogła go wyczuć, ale nie był w stanie stłumić małej iskierki ciekawości. I ta iskierka wystarczyła. Dziewczyna podniosła gwałtownie głowę, patrząc wprost na niego.
- Nie jesteśmy troszkę za starzy na zabawę w chowanego? - zapytała Ga spokojnym tonem, usiłując ukryć poczucie zarówno satysfakcji, jak i odrobiny gniewu.
Jest dobra, powiedział mężczyzna do siebie. Pytał o nią różnych ludzi, ale nikt nie mógł oczekiwać tak imponującej zdolności wykrywania. Mimo tego, to co powiedziała było jednak trochę zbyt nieuprzejme. Mężczyzna postanowił wyjść z cienia i nauczyć jej trochę poszanowania.
O cholera, to znowu on, pomyślała dziewczyna, kiedy Pan Zmierzwione Włosy pojawił się w jej polu widzenia. - Więc to znowu ty, panie-
- Uchiha Itachi. - Dokończył chłodno, przedstawiając się. - Jak dla ciebie to "Itachi-sensei".

=====
Doczekaliście się. Na horyzoncie znów pojawia się Itachi, tym razem już pod swoim własnym imieniem. Co wyniknie z ich niewłaściwie zaczętej relacji?
Przekonamy się już wkrótce :)

A tak swoją drogą, muszę powiedzieć że nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jak zresztą ze wszystkich aż do dziesiątego... No, może wyłączając pierwsze trzy.
Ale w numerach 4-9 nie mogę pozbyć się wrażenia, że całkiem źle oddałam charakter Ćmy, która w założeniu miała być chłodna i tajemnicza.... a wyszła na dziecinną.
Cóż, kiedyś pewnie je poprawię, a na razie musicie przetrwać ten niechlubny okres mojego bazgrania i przekoczować do rozdziału 10, w którym to akcja zaczyna się zagęszczać.

1 komentarz:

  1. Itachi-sensei, ale super ^^, pędzę czytać dalej aby zobaczyć co wyniknie z tego połączenia ;)
    A co do Ćmy to osobiście uważam, że wyszło jej to na dobre. Dzięki temu, że jest taka dziecinna wynikło kilka naprawdę śmiesznych sytuacji ;p A tak z drugiej strony (moje własne przemyślenia) to naprawdę niesamowite jak postacie, które tak naprawdę nie istnieją i zostały wykreowane przez nas zaczynają żyć własnym życiem i tracimy nad nimi kontrolę xD ---Tak teraz sobie o tym pomyślałam.
    A i jeszcze jedna rzecz...Ta książka od Hidana mnie zaintrygowała, mam nadzieję, że jeszcze do niej wrócisz...

    OdpowiedzUsuń